Mamy przed sobą malowniczy portret trzydziestopięcioletniej Ekateriny Siergiejewnej Avduliny, żony generała A. N. Avdulina, bogatego filantropa, członka Towarzystwa Zachęty Artystów. Jest przedstawiona na oknie z wirującymi obłokami za nim i gałęzią hiacyntu w szklance. Zazwyczaj Kiprensky uciekał się do alegorii w portrecie, używając na przykład roślin.
Co artysta chciał powiedzieć widzowi w tym portrecie? Być może to życie, uosobione przez chmury, biegnie dalej, a teraz kobieta ma się zestarzeć w czterech ścianach klasztoru domowego, o którym może, jak się zdaje, rozpadające się i miażdżące płatki hiacyntu? Czy jest jakiś ślad ukrytych przyczyn zaburzeń psychicznych tej wciąż młodej kobiety siedzącej na krześle w jakiejś smętnie sztywnej pozycji i oddającej się smutkowi? ..
Nie wiemy, dlaczego Generalsha Avdulin była zasmucona, jak nie wiedzieli jej współcześni, dlatego obraz nie nabiera aury tajemnicy, nie powoduje ani współczucia, ani palącego pragnienia przeniknięcia do wewnętrznego świata tej kobiety, dla jej małej głowy z niewyrażonymi oczami i nieśmiałością zakasane usta, w rzeczywistości nic ciekawego i nie obiecuje nagradzać ciekawości jej myśli i obaw.
Wygląd mimowolnie rozprasza obraz – znakomicie przepuszcza cienką skórę twarzy, szyi i rąk, wzory szalów nanoszonych na ramiona, naszyjnik i bransoletki na dłoniach i, oczywiście, wyjątkowo ekspresyjnie napisane ręce, na których widać każdą smugę. Krótko mówiąc, to, co działo się zawsze, kiedy Orestes malował portret zwykłej, nudnej, nieciekawej osoby, która nie mogła zainspirować do stworzenia prawdziwie uduchowionego obrazu.