Krytycy sztuki uważają to zdjęcie za pierwsze duże surrealistyczne płótno Ernsta. Pomysł jej narodził się artyście, gdy zobaczył ogromny afrykański koszyk zbożowy na fotografii w czasopiśmie antropologicznym. Zainspirowany przykładem de Chirico, który na swoich płótnach połączył pozornie niekompatybilne przedmioty, i wychodząc od idei wolności stowarzyszania się i podświadomości Freuda, Ernst stworzył niezwykłe, uderzające w nerwy widza arcydzieło.
Ten intensywny obraz jednocześnie odpycha i przyciąga oko. Na płótnie widzimy ogromne przerażające stworzenie, które wygląda jak słoń i zbiornik w tym samym czasie. Porusza się, groźnie lśniąc metalowymi kłami i rogami, jak manekin bez głowy.
Celebes to wyspa w Indonezji, przypominająca kształt słonia z konturami, a nazwa obrazu, według samego Ernsta, pochodzi ze szkolnego hrabiego, gdzie są takie słowa: „Słoń z Celebes, wyglądający jak demon”. „Celebes” Ernst napisał, nie będąc jeszcze „formalnym” surrealistą.
W 1921 r. Mieszkał w Niemczech, ale jego dusza była już w Paryżu – gdzie właśnie rozpoczęła się surrealistyczna fermentacja, gdzie prawie nikt, wówczas nieznany, Andre Breton, nie zorganizował swojej wystawy Ernsta. Sam Ernst będzie w mieście swoich marzeń dopiero za rok. Tymczasem gubi się od ludzi o podobnych poglądach i tworzy. W jego głowie roi się od dziwnych, zmęczonych obrazów. Pierwsza wojna światowa, która zakończyła się dopiero niedawno, stale przypomina sobie – metalową krawędzią, rykiem w uszach.
A „Celebes”, powstałe w tym okresie, ma wyraźny dźwięk militarystyczny. Ostre szczegóły, wystające w różnych kierunkach, są gotowe, jak się wydaje, rozerwać, rozerwać płótno.
Ręka manekina, uniesiona w imperatywnym geście, jest pokryta krwawą rękawicą. W oddali unosi się złowrogi czarny dym – znak, że gdzieś na polu bitwy dudniły muszle. Jak wygląda słoń? Na masce gazowej potrzeba, która pojawiła się dokładnie podczas pierwszej wojny światowej, kiedy tysiące ludzi zostało dotkniętych najnowszą bronią – gazem. Na hełmie żołnierza pomalowanym na kolor ochronny.
Na potworze, który sam jest niezdarną maszyną wojskową.
Potwór idzie tam, gdzie pochyla się jego zakrwawiona ręka bezgłowego, białego mężczyzny, jak tani gipsowy pomnik na grobie, manekin. Czarne oczy opancerzonego potwora nic nie wyrażają. Pójdzie tam, gdzie rozkazuje manekin.
Ale kiedy już przyspieszy, zatrzymanie go będzie prawie niemożliwe. Jest zbyt ciężki, aby obrócić go w drugą stronę lub z powrotem. Być może w swoim niestrudzonym ruchu nie zauważyłby nawet swojego obecnego władcy – i zmiażdżyłby go, mijając go bez oglądania się za siebie.
I wojna światowa się skończyła. Przed początkiem drugiej pozostał prawie dwie dekady. Pomiędzy nimi – wytchnienie, stosunkowo spokojne czasy w życiu Europy. Ale czy naprawdę są tak spokojni, jeśli wszystko, co pojawiło się nowe w sztuce, krzyczało o niekorzystnym porządku świata, społeczeństwie, osobie? Ten nowy wzburzony spokój, jak niegazowana woda, umysły mieszkańców.
To sprawiło, że spojrzeli na to, na co nie chcieli patrzeć. I kategorycznie odmówili zrozumienia „tego nonsensu”. Byli to ci sami ludzie na ulicy, którzy w niedalekiej przyszłości zaczęli się witać słowami „Heil Hitler”.
Ci, których słaba Europa jest zobowiązana do „polityki łagodzenia agresora” i porozumienia monachijskiego. Dwadzieścia lat później rzeczywiście doświadczyli wszystkich okropności, na które nie chcieli patrzeć, gdy byli tylko halucynacją,