Wygląda jak ołtarz na święta, kiedy drzwi są szeroko otwarte.
W górnym wierszu:
Bóg Ojciec panuje wszędzie. Uroczyście siedzi na tronie, kierując przed siebie obojętne spojrzenie. Jego ściśle symetryczne cechy są idealnie piękne. Głowę otacza blask na złotym tle, a diadem błyszczy zimnym blaskiem. Klejnoty nabite dużym zapięciem na piersi Boga Ojca i koroną u stóp tronu.
Rubinowoczerwony kolor ubrań podkreśla matowy połysk pereł, przepełnienie zielonych szmaragdów i niebieskich szafirów. Prawa ręka Boga Ojca jest podniesiona, w lewej trzyma berło czystego kryształu. Każdy szczegół tego ponad półmetrowego obrazu jest wykonany z precyzją jubilera i tak dokładnie, że publiczność wydaje się czuć miękkość tkanin, chłód metalu i kruchość kryształu. Tuż pod Bogiem Ojcem jest Dziewica Maryja i św.
Jan Chrzciciel, nawet niższy – śpiewając anioły i grając aniołów.
Dwie grupy przedstawiające aniołów grających muzykę i śpiew, najsłynniejsze szczegóły części ołtarzowej. Chociaż naukowcy sugerowali, że pierwotnie miały być oddzielnymi częściami, wyraźnie pasują do kanonów ikonograficznych.
„Singing Angels” stoją przed rzeźbionym stojakiem z nutami. Wyraz ich twarzy jest inny: niektórzy mają brwi uważnie marszczone, inni są spokojni, inni patrzą na notatki, inni utrwalają rozproszone spojrzenie w przestrzeń. Jeszcze 500 lat temu van Mander, pierwszy historyk sztuki holenderskiej, pisał z podziwem, że widz może łatwo odgadnąć z ruchów aniołów, którzy pośród nich śpiewają górę, altówkę, bas lub tenor, ale wszystkie różne głosy łączą się w jeden chór i wspaniały piosenka
Dekoracyjne ubrania, ze starannie napisanymi detalami i ich naturalnymi pozycjami, zwiększają siłę tej niesamowitej wizji. Takie realistyczne zaopatrzenie anielskiego chóru oznacza, że w XV wieku w Holandii, gdzie muzyka w tym czasie odgrywała znaczącą rolę w społeczeństwie, istniała intymność między świeckimi ideami liturgicznymi na temat śpiewu i muzyki.
W połączeniu z trio Boga Ojca, otoczone Maryją Dziewicą i św. Janem Chrzcicielem, te bezskrzydłe anioły należą do „niebiańskiego regionu” i nie tylko śpiewają Bogu, ale także przywołują muzykę sfer.
Najbardziej skrajne drzwi przedstawiają pierwszych ludzi – Adama i Ewę, miejsce kłótni ich dzieci – Kaina i Abla.
Drugi, dolny rząd:
Poświęcony scenie „Adoracja Baranka” I jest najważniejszy. Pięć dolnych drzwi jest poświęconych uwielbieniu zadość czyniącej ofiary Chrystusa, której symbolem jest biały baranek stojący na ołtarzu. Tłumy ludzi, świętych i prawych ludzi, mężczyzn i kobiet, jak cała ludzkość, gromadzą się w niej.
Jedność religijna zamienia się w solidarność i braterstwo, duchową wspólnotę wszystkich narodów na cudownej, spokojnej ziemi, pachnącej wielką różnorodnością kwitnących drzew i ziół, ocienionych jasnym błękitnym niebem, skąpanych w świetle promieniującego słońca. Uczucie harmonii między wszechświatem a człowiekiem wyraża się także w łatwo zauważalnej kompozycji, zwłaszcza w promiennym, radosnym głosie kolorów. Świat radosnego piękna otwiera się na oczy widza. W niej każdy jest cenny i konieczny.
Korzystając z przezroczystości farb olejnych, van Eyck osiąga wyjątkowe efekty błyszczącej powierzchni obrazu i prawdziwej dokładności reprodukcji formy. Olśnienie zwiększa głębię koloru, jego siłę. Główny akord koloru systemu malarskiego ołtarza składa się z ognistej czerwieni, niebieskiego i zielonego koloru, skoncentrowanego w szatach Boga Ojca, Marii i Jana.
Dzięki realistycznym technikom ołtarz w Gandawie stał się szkołą nie tylko dla Holendrów, ale także dla europejskich mistrzów. Był studiowany i wielokrotnie kopiowany
Był czas, kiedy części tego wspaniałego ołtarza trafiały do różnych muzeów. Prawdziwego Adama i Ewę zastąpiono kopiami, na których przodkowie ludzkości pojawili się w skórzanych fartuchach, gdy czysty władca Józef II nakazał zastąpienie oryginałów godnymi kopiami.
Po zajęciu Holandii Napoleon przywiózł ołtarz w Gandawie do Paryża, ale w 1816 r. Powrócił do ojczyzny. To prawda, że wydawały się całkowicie zepsute jednemu z tych, którzy widzieli te okiennice.
Drzwi tego naprawdę nieocenionego skarbu stanęły wtedy na podłodze jednego z kościołów i były pokryte kurzem, który podczas podróży właśnie w nie zapadał. Jednak kluczowiec, który prowadził podróżnika przez kościół, cieszył się z powrotu z wygnania tego skarbu. I chcąc zademonstrować swoje zasługi, splunął na jeden z paneli, a potem otarł to miejsce chusteczką, wcale nie wiedząc o swoim barbarzyństwie.
Historia Sprawiedliwych Sędziów była dramatyczna. W 1934 r. Został skradziony, a złodziej piłował deskę. Ponadto umieścił część obrazu w magazynie kolejowym.
Kiedy zadzwonił, zadzwonił do urzędu z numerem kamery, chcąc pokazać, że jest właścicielem innej części obrazu. Zażądał okupu od rządu belgijskiego, ale władze nie zaakceptowały jego warunków i od tego czasu wszystkie ślady „sprawiedliwych sędziów” zostały utracone.