Na pierwszy rzut oka trudno nawet zrozumieć, co dzieje się na tym zdjęciu. Stan po raz kolejny wykazał się umiejętnością odwrócenia wszystkiego do góry nogami. Na pierwszym planie widzimy wesołą parę – dość pijanego mężczyznę i kobietę, której zachowanie trudno nazwać cnotliwym.
Mężczyzna wydaje się być panem domu. Ale kim jest ta osoba siedząca obok niego? Małżonek? Ledwie.
Dla roli współmałżonka bardziej odpowiednia jest kobieta, która wpadła w pijacką senność, siedząc trochę dalej. Kochanek Jest możliwe. Chociaż jego bliskość do „legalnej” kochanki domu jest zaskakująca. Nie mniej prawdopodobne jest takie założenie: ta dama wcale nie jest „damą”, ale pewną alegorią rozwiązłego, luksusowego nie w środkach życia.
Jeśli przyjrzysz się uważnie temu obrazowi, stanie się jasne, że Sten pokazuje w „Kawardaku” nie tylko obecną rozwiązłą rodzinę, ale także jego najbliższą przyszłość. Od kosza wiszącego na ścianie, kuli i grzechotki „wyjrzyj” – atrybuty ulicznego żebraka. Nietrudno też zauważyć pręt – „instrument”, który karał włóczęgów w XVII-wiecznej Holandii.
Współcześni widzowie najczęściej widzą w „Kavardaku” tylko „wesoły obraz pogodnego artysty”. Może ktoś nawet wyobraża sobie, że mistrz ucieleśniał swoje własne marzenia o dzikim życiu. Ale Stan napisał Kawardaka, nie dla nas, ludzi XXI wieku, „głuchych” dla symboli i alegorii, ale dla jego współczesnych, którzy są w stanie dostrzec moralność ukrytą w podpowiedziach.
Pracując nad tym płótnem, artysta starał się przedstawić każdy szczegół tak wiarygodnie, jak to możliwe, aby wzbudzić w widzu niechęć do bazaru, marnotrawnego życia. Każdy przedmiot napisany z niezwykłą starannością.
Prawie dotykamy gładkich boków ceramicznego dzbanka stojącego na parapecie, czujemy, jak pod stopami chrzęści okruchy precelków, czuć skórki cytryny. Szczególnie „z miłością” mistrz pisze wiklinowy kosz zwisający z sufitu. Są w nim przedmioty, które mogą być użyteczne dla właścicieli domu w najbliższej przyszłości, jeśli nie opamiętają się i nadal będą żyć tak nieroztropnie.
Światło padające z okna oświetla kosz, dzięki czemu możemy zobaczyć każdy z jego prętów. Kosz zwisa nad ucztą jak nóż gilotynowy. Wkrótce spadnie na ich głowy, a wtedy próżniacy staną się trzeźwi – ale będzie za późno.